Z natury jestem perfekcjonistką i mam własną definicję najważniejszych dla mnie pojęć. Staram się włożyć wszystko, co mogę w sprawę, w którą się angażuję. Wiem, że mój upór może być irytujący, jednak wystarczy jedno jego słowo, aby uleciało ze mnie całe napięcie. Choć znamy się niecałe trzy lata, mogę śmiało stwierdzić, że jest moją drugą połówką, bez której nie wyobrażam sobie reszty życia. Dlatego też teraz siłuję się z zamkiem błyskawicznym białej, obcisłej sukienki, aby za kilkadziesiąt minut stać się jego żoną.
Jaka jest moja definicja szczęścia? Nie zdziwiłabym was na pewno, gdybym napisała, że nim się właśnie on. To nie chodzi o samą jego osobę, a o rzeczy, które się z nim wiążą. Moją radością są poranki, gdy budzą mnie promienie słońca, a on obejmuje mnie szczelnie ramieniem. Wieczory, gdy po ciężkim dniu mogę się w niego wtulić i po prostu zasnąć, nie obawiając się, że będzie mnie egzaminował z filmu. Pocałunki przed blokiem, których zazdroszczą mi okoliczne nastolatki i jego uśmiech, ale ten, którym obdarza tylko mnie. To właśnie jest dla mnie szczęście. Nawet największemu wrogowi życzę, żeby choć przez chwilę poczuł to, co ja czuję od kilku lat.
− Masz gościa − mówi mama poprawiając zsuwający się z mojej głowy welon. Unoszę zdziwiona brew, jednak ona opuszcza pokój z uśmiechem. Przewracam oczami wykręcając palce. A jeśli to świadek pana młodego z wiadomością, że ślubu nie będzie? Przecież zjechało się na niego tyle gości. Pal licho gości — gdyby to była prawda moje serce pękłoby na pół i zamiast pomagać to ja potrzebowałabym pomocy.
Drzwi się uchylają, a ja oddycham z ulgą. Wspominałam już, że param się czarnowidztwem? To już wiecie. Chłopak patrzy na mnie z politowaniem, które chwilę później ustępuje miejsca szczeremu uśmiechowi. Staram się zachować powagę, jednak nie udaje mi się to na dłuższą metę. Wybucham śmiechem siadając delikatnie, aby nie pognieść sukni na fotelu. Mój towarzysz robi to samo opierając ręce na szklanym stoliku, który nas dzieli.
− Panikujesz? - bardziej stwierdza niż pyta, jednak ja przewracam oczami zakładając za ucho kosmyk włosów. Rzuca w moją stronę pokrzepiające spojrzenie, jednak ja dalej czuje napięcie we wszystkich mięśniach. Spoglądam na porozrzucane na stole kosmetyki porządkując je, aby czymś zająć myśli. − Uspokój się!
Chwyta moje dłonie przewracając oczami. Musę przyznać, że gdyby przed chwilą nie podniósł głosu oszalałabym kompletnie. Oboje wiemy, że takie zachowanie na pewno nie sprawi, że stres spowodowany nową, życiową rolą zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niemal bezgłośnie wypowiadam "Dziękuję", na które on kiwa tylko głową. Zerkam na niego znad szklanki zimnej już ziołowej herbaty, która stoi w tym miejscu do samego rana. Przyglądamy się sobie z nikłymi uśmiechami, czując, że wszystko jest na swoim miejscu. Mimo że ja zaraz osiwieję z nerwów wiem, że wszystko jest dobrze, że gdy tylko wejdę do kościoła i zobaczę ubranego w garnitur Kordiana to strach zniknie i przepełni mnie radość. Jeżeli chodzi o niego, to wierzę, że z moją pomocą wszystko się ułoży, tak jak stało się to dwa lata temu, gdy przyszedł do mnie zagubiony chłopak, którego jedynym marzeniem było rzucenie tego wszystko i wyjechanie na Hawaje, bo przecież Bieszczady są za blisko. Uśmiecham się szeroko na wspomnienie jego butnej miny, jakbym zabiła mu ukochanego szczeniaka.
− Wyglądasz jak anioł − stwierdza, gdy moja mama informuje nas, że jeśli nie skończycie tej rozmowy, spóźnię się na własny ślub − Ciekawi mnie tylko, gdzie schowałaś rogi.
− Magia − kwituję, wyciągając z wazonu bukiet białych margaretek. Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. − uspokajam samą siebie, bo wiesz, że teraz już musi takie być.
✯✯✯
Nie lubię się witać, jednak czasem wypada. Blog o Wojtku miał powstać już bardzo dawno, ale mimo woli odkładałam to na coraz to dalszy plan. W końcu podjęłam decyzję, odważyłam się zmienić trochę moje życie, więc dlatego też otworzyłam furtkę Wojciechowi i Zośce. Mam wiele blogów do skończenie, a jeśli trzymać się faktów do rozpoczęcie, zatem do końca szkoły pisaniny mi nie zabraknie. Włodarczyk startuje w najbliższej przyszłości. Postawiłam go na równie z Fornalem, jednak faktu, że jestem bardzo sentymentalna to Wojtek obija mi się o czaszkę znacznie częściej - zboczenie zawodowe, wybaczcie.
Nie chciałabym niepotrzebnie zaśmiecać Was komentarzami, więc wszystkie osoby, które są zainteresowane losami tej dwójki (w sumie trójki, ale ciii) proszę wpisanie się w zakładce informowani - tam u góry ☝
edit 12:33 - pan młody miał pierwotnie na imię Tymoteusz, ale z miłości do Zordona ♥