piątek, 27 stycznia 2017

kaksi


"Stwierdzenie, że strzała Amora trafia prosto w serce jest zupełnie nieprawdziwe, ponieważ stan zakochania z sercem nie ma nic wspólnego. "Siedliskiem" miłości jest mniej romantyczne miejsce, czyli mózg. Kiedy trafia w nas Amor, mózg zaczyna produkować różne substancje chemiczne, które wywołują kaskadę skomplikowanych reakcji chemicznych i w konsekwencji, które wprowadzają nasz organizm w stan oszołomienia. Zupełnie jak po narkotyku. Miłość jest więc chemią, uzależnieniem, a skoro uzależnieniem, to i chorobą. Co ciekawe, niektórzy psychiatrzy stan zakochania ujęli w ścisłą definicję, według której to zawężenie pola świadomości, chwiejność emocjonalna i upośledzenie władzy umysłowej, które zakłócają normalny proces przewidywania."

Zamykam z trzaskiem książkę ukrywając zmęczenie, które owładnęło mnie kilka chwil temu. Ponownie wywracam oczami zerkając na zegar, którego wskazówki zatrzymały się kilka minut po dwudziestej pierwszej. Mruczę coś niewyraźnie pod nosem przyglądając się pracującemu w skupieniu brunetowi. Unosi wzrok znad starty wniosków, pozwów i innych papierzysk uśmiechając się z politowaniem. Wiedział, że tak się skończy moje poszerzanie horyzontów - drwił z tego przy każdej możliwej okazji, gdy widział się z opasłymi tomiskami pod pachą jak na palcach przemierzałem nasze, wspólne mieszkanie. Wzdycham głośno powodując jego śmiech.
Zabawne, naprawdę bardzo zabawne warczę pod nosem odsuwając się od szklanego stołu. Znam go na tyle, że wiem, że zwyczajnie się ze mną droczy, jednak nie mam siły na takie zabawy. Marzę tylko o pościeli, skrzypiącym łóżku i ewentualnie nim obok mnie. Długo jeszcze będziesz udawał, że pracujesz? pytam dotykając jego ramienia i spoglądając na rozłożoną przed nim teczkę i kilka grubych książek. Chciałam się wygadać.
Jestem twoim osobistym terapeutą? − mruczy sadzając mnie sobie na kolanach. Czuję mocny zapach jego perfum, gdy obejmuję jego szyję dłońmi z nikłym uśmiechem. Wzdryga się, gdy moja zimna obrączka dotyka jego karku na co śmieję się krótko. Mam do przejrzenia te umowy na jutro. mówi pocierając nosem moje ramię. Zadzwoń do Wojtka, może go oderwiesz od butelki.

Zaciskam wargi zamykając oczy, ponieważ tym razem nie mogę zadzwonić do przyjmującego. Z drugiej strony mogłabym skontaktować się z nim w sprawie zwyczajnej błahostki byleby odstawił alkohol i po prostu mnie wysłuchał. Mam z nim do pogadania, jednak nasze spotkanie ma mieć miejsce dopiero za kilka dni. Ma treningi, mecze, a ja pacjentów zupełnie innych niż on. Spinam się mimowolnie sprawiając, że Kordian patrzy na mnie z troską. Był ze mną w chwilach, gdy zaczynałam mierzyć się z niesprawiedliwością życia, pomagał, słuchał, przytulał i podawał ciepłe kakao.
Nie mogę − odpowiadam chwytając jego dłoń z lubością. Mam z nim problem, ponieważ znowu zaczyna się ode mnie odsuwać, a ja nie wiem, co jest tego przyczyną. Sądziłam, że ufa mi na tyle, że w końcu dowiem się, co stało się z tą dziewczyną. wzdycham kończąc każde zdanie, czując jak kamień spada z moich płuc pozwalając mi znowu zaczerpnąć powietrza. Nie mogę dopuścić do tego, że się na mnie zamknął. Chce jego dobra, wiesz o tym prawda?
Nie sądzisz, że trochę za mocno się zaangażowałaś? pyta zdejmując okrągłe okulary, które odkłada na stół. Oczywiście, że ma rację, jednak Wojtek jest moim przyjacielem, chcę mu pomóc. Patrzę na mnie dając mu jeszcze szansę na wycofanie tego pytania, jednak przez te lata stał się odporny na moje sugestywne, zabijają go spojrzenia. Asik, nie możesz na niego naciskać. Kiedy uzna, że powinien ci powiedzieć to wiem, że na pewno to zrobi.

Przewracam oczami przeczesując dłonią splątane włosy. Czuję się bezsilna, choć nienawidzę się tak czuć. Bezsilność jest najgorszą z rzeczy jakie mi się przydarzają podczas pracy z pacjentami. Chcę im pomóc, być słońcem, które przegna ich chmury. Tylko czasem moje chęci i starania niewiele dają, nie przynoszą zaplanowanych przeze mnie rezultatów, to boli najbardziej. Teraz jest gorzej, ponieważ Wojciech Julian stał się dla mnie rodziną, bratem, którego nigdy nie miałam, spowiednikiem. Biję się z myślami, walczę z chęcią pojechania teraz do niego i postawienia go pod ścianą, aby wreszcie wykrztusił z siebie wszystkie rzeczy, które go zraniły, aby mógł żyć normalnie.
Chodź już spać, bo chyba zaczynasz za dużo myśleć o tym wszystkim słyszę szept bruneta i niczym lalka, szmaciana zabawka kiwam głową. Może on ma rację? Może to nic takiego i kiedyś w końcu się dowiem? Liczę na to, ponieważ oprócz Wojtka mam jeszcze kilka innych zmartwień na głowie. Jednak żaden z nich nie jest na tyle poważny, że myśleć o nim w wolny wieczór, aby zaniedbywać dla niego ukochanego męża. Kochanie, wszystko będzie okej. Wojtek jest dużym chłopcem, poradzi sobie.

Ma rację, znowu ma rację.


✯✯✯




Zerkam na siedzącą naprzeciw mnie blondynkę, której rozbiegany wzrok spoczywa na wszystkim tylko nie na mnie. Bawię się stojącą na biurku figurką wpatrując się w jej błękitne oczy, które nie są już opuchnięte od płaczu jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Zosia w końcu zdaje się wyciszać i spogląda na mnie zagryzając wargę, jakby chciała powstrzymać się przed wszelkimi odpowiedziami na moje pytania. Widzę jej zapadnięte policzki, skuloną postawę i wiem, że nim wszystko wróci do normy minie wiele tygodni, wiele godzin. Uśmiecham się do niej delikatnie, próbując wyczuć na ile mogę sobie pozwolić, aby nie przeciąć tej nici porozumienia, która się między nami zawiązała.

Prosiłaś mnie ostatnio, żebym zastanowiła się czemu Adrian to zrobił rozpoczyna rozmowę delikatnym głosem, który bardziej pasowałby do uczennicy niż do prawie trzydziestoletniej kobiety, która jest krucha niczym chińska zastawa, którą moja teściowa chowa w głęboko w szafie. Miał dość niesprawiedliwości świata. patrzy na mnie uważnie i teraz to ja się czuję jak pacjent, nie mogę pozwolić jej przejąć kontroli. To ja tu ustalam zasady, a nie ona. Oczywiście, że był chory, wiem o tym. Leki nie działały, jednak on wiedział, że kiedyś umrze. Chciał oszczędzić sobie cierpienia. Miałaś rację, że nie mam prawa się o to obwiniać.

Cieszę się, że doszłaś do takich wniosków splatam palce kładąc je na blacie. Każda żałoba ma kilka etapów, jednak skoro wiesz, że teraz jest mu lepiej to jesteśmy na dobrej drodze.
Uśmiecha się do mnie nieśmiało zakładając kosmyk blond włosów za ucho. Odchylam się do tyłu wyciągając spomiędzy książek zgiętą na pół kartkę. Kładę ją między mnie, a blondynkę nie spuszczając z niej wzroku. Nie rozumie, co kryje się za wykonaną przeze mnie czynnością, jednak gdy odwracam kartkę wszystko staje się jasne. Fotografia przedstawiającą ją i Adriana leży między nami, a ja widzę jak w jej oczach gromadzą się łzy. To chciałam wywołać, nim zacznę swój pełen profesjonalizmu wywód.
To zdjęcie dostałem od waszej mamy - mówię spoglądając na nią z troską. Nie chciałam, żeby ból wrócił. Chciałam ci tylko pokazać, że brat zawsze będzie w twoim życiu. - mówię wskazując palcem w jej stronę. Wspomnienia, które ma w sercu, miłość rodzeństwa - to wszystko sprawi, że na cmentarzu nie będzie rozmawiała z kawałkiem granitu tylko z młodszym bratem, który zabierał jej lalki i obcinał im włosy. Twój brat...

Zawsze będzie żył w moim sercu kończy rozpoczęte przeze mnie zdanie, a ja wiem, że mogę świętować jeden, mały sukces. Wygraliśmy jedną bitwę, ale przed nami jeszcze cała wojna. Musimy wrócić z tarczą - innego obrotu spraw nie przyjmuję. − Dziękuję, bałam się, że będziesz mi kazała o nim zapomnieć, bo go już nie ma.
Miałam na początku taki zamiar − uśmiecham się i widzę, że śmieje się pod nosem. Kiedy staje się po prostu Zosią jest naprawdę sympatyczna. Blondynka wstaje z miejsca, a ja po raz pierwszy widzę, że uśmiecha się tak szeroko. Ubiera czarny, przytłaczający ją płaszcz wyciągając drobną dłoń w moją stronę.

Czyli widzimy się za dwa tygodnie? - pyta przyjacielsko, gdy odwzajemniłam jej uśmiech. Kiwam głową strzepując z jej kurtki niewidzialny pyłek. Czuję, że jest jeszcze coś o czym chciałaby ze mną porozmawiać, jednak się krępuje, może boi. Jej oczy dalej napełnione są smutkiem, jednak wiem to zupełnie naturalne. Każdy przeżywa stratę bliskiej osoby, ale najważniejsze w jej terapii było to, żeby nie obwiniała się o to samobójstwo. − Dziękuję.
Pocieram dłońmi przedramię, gdy do pomieszczenia wpada wzburzony Wojtek, a za nim Andżelika. Siatkarz staje w miejscu patrząc z dezorientacją to na mnie, to na Andżelikę, to na Zosię. Wydaje się zmieszany, jednak ja w jego spojrzeniu dostrzegam coś jeszcze - obawę, niedowierzanie. Andzia rzuca w moją stronę przepraszające spojrzenie mrucząc pod nosem, że próbowała go powstrzymać przed wtargnięciem do mojego gabinetu, jednak jej nie słuchał.
To ja może… zamyka usta po chwili mierząc moją wojowniczą pozę skruszonym wzrokiem. Naprawdę mam ochotę zacisnąć dłonie na jego szyi i odciąć mu możliwość oddychania, jednak to tylko moje chore, lekko szalone myśli powodowane zwyczajną złością. Poczekam na zewnątrz. kwituje kiwając głową, gdy pokój wypełnia pełen irytacji parsknięcie recepcjonistki.
Mruczę pod nosem kilka niecenzuralnych słów wywołując cichy śmiech dłonie w kieszenie kurtki Zosii. Uśmiecham się do niej pod nosem siląc się na nieme przeprosiny. Dziewczyna zdaje się jednak znowu odlatywać do swojego świata. Kiwa głową, a ogniki, które zagościły w jej oczach na krótką chwilę znowu gasną.

Chowa się, bo przestraszyła się jakiejś myśli, muszę tylko ją poznać.


✯✯✯

Nie masz prawa wchodzić tutaj bez pukania mówię lodowatym tonem tupiąc nogę w dębową podłogę. Wojtek siedzi na krześle wbijając wzrok w blat mojego biurka. Krążę po gabinecie próbując ochłonąć, odciąć się od sytuacji, która miała miejsce kilka chwil temu, aby nie wykrzyczeć mu w twarz wszystkiego, co mnie martwi, byleby go nie przestraszyć. Jednak przyjmujący nie zwraca na mnie uwagi - kiwa głową na moje zarzuty, niby się kaja, ale traktuje mnie jak zło konieczne, od którego najlepszą ucieczką będzie świat własnych myśli. − Mam innych pacjentów poza tobą, choć wiem, że to dziwne nie ukrywam ironii w mym głosie. Prowokuję go, aby wrócił.
Widzę jak zaciska mocno powieki jakby walczył z jakimś nawiedzającym go co noc koszmarem, jakby nawiedziły go sprawy z przeszłości, o którym nie wiem niestety nic. Zawsze, gdy poruszam ten temat zbywa mnie wyszukując w sobie nowych problemów. Staje za nim nawet nie licząc na to, że dzisiaj się odezwie. Ten typ tak ma - myślę chwytając się oparcia jego krzesła. Ile bym dała, aby poznać jego myśli, aby móc zrozumieć co nim kieruje i dlaczego, żeby po prostu wiedzieć co czuje. Chyba nie żądam zbyt wiele?

Rób, co masz robić. Chcę tylko, żeby ta godzina już minęła. − warczy przez zaciśnięte zęby zupełnie niepodobnym do siebie tonem, jednak ja tylko kiwam głową siadając naprzeciw niego. Nie wiem co takiego powiedziałam, co zrobiłam, że stałam się dla niego przysłowiową płachtą na byka, jednak nie mam zamiaru szukać w sobie winy. To, że się przyjaźnimy nie sprawia, że jest ważniejszy od innych pacjentów, wręcz przeciwnie. Gdy ma jakiś problem może zadzwonić o każdej porze, a ja na pewno go wysłucham i postaram się mu pomóc - inni muszą się umawiać, dzwonić, rezerwować terminy.
Obiecałam ci ostatnio grę w skojarzenia, prawda? zadaję pytanie, które on jednak traktuje jak retoryczne. Chwytam się brzytwy tonąc, ponieważ coś wzburzyło go do tego stopnia, że w pewnym momencie któreś z nas nie zapanuje nad emocjami. Mów pierwszą rzecz jaka przyjdzie ci do głowy, niech to będzie odruch. Siatkówka.
Praca odpowiada od razu dalej mając zamknięte oczy. Mógł powiedzieć pasja, przyjemność. Kocha to co robi, ale żeby żyć z tego musi to tak traktować, bo miłość czasem nie wystarcza.
Gabinet ciągnę tę grę kontrolując przekaz, jednak po cichu zaciskając na kolanach palce, czekając na cud, na coś o czym będę mogła znowu myśleć.
Ty - uśmiecha się pod nosem wypowiadając te słowa, a ja wiem, że właśnie do mnie wrócił. Nie wiem gdzie był. Nie wiem z kim był, ale już jest tutaj, teraz, ze mną. Mój Wojtek wrócił, więc przedstawienie może trwać.
Kawa nasz ulubiony napój i choć wypowiadam to słowo przypadkowo wierzę, że może oprócz wizyt w kawiarni przy rynku ma z nim jeszcze jakieś wspomnienia.
Ciepło.
Kominek myślę o świętach, o drewnie, o zapachu pierników, o grzybach suszących się nad piecem w kuchni. Kominek, ogień, ciepło.Te rzeczy, których mi brakuje mieszkając w Łodzi.
Andrychów cieszę się, że wspomina o domu. Znam jego rodziców, wiem, że jest z nimi silnie związany, że stara się zyskać ich poparcie w każdej sprawie. Są surowi, jednak chcą dla niego jak najlepiej.
Zima mówię twardo obserwując jego zaciskające się miarowo na podłokietnikach palce. Nie wiem w co wchodzę, ale to jeśli to jedyna droga to przejdę dla niego przez piekło.
Zniszczenie nie rozumiem jego słów, jego toku rozumowania. Jego odpowiedzi, impulsywne, takie jakie powinny być są nieskładne, pozornie niewarte uwagi.
Ogień żywioł zniszczenia. Niszczy i buduje może dać ci może odebrać. Nie ma nic większego od niego, a ludzie i tak starają się nad nim zapanować. Czuję, że jestem blisko tylko czego?
Namiętność ucina szybko sprawdzając moją reakcję. Widzę jak świecą mu się oczy, boję się przekroczyć strefę komfortu, ale muszę.
Miłość − mówię na wydechu, trochę łudząc się, że nie zrozumie, jednak gdy dociera to do niego odpowiada niemal od razu.
Finlandia mówi chyba nieświadomie i trochę wbrew sobie, bo od razu otwiera oczy kręcąc głową. Patrzy na mnie oddychając głośno, głęboko niczym po przebiegnięciu maratonu. Wstaje, a jego ruchy są chaotyczne, jakby odkrył się za bardzo. Asia, ja już muszę iść − chwyta bluzę zapinając ją trzęsącymi się dłońmi. Siedzę wbita w fotel nie mogąc się skupić na niczym poza nim. Przestraszony, zdezorientowany, niepewny, z żałością w oczach. Przepraszam. wychodzi zostawiając otwarte drzwi, a mi opadają ręce. Czuję jakby wszystkie siły ze mnie odpłynęły.


To chyba jednak przełom, tylko dlaczego nic wcześniej mi nie powiedział.






✯✯✯

Jakże piękny jest ten świat - chciałabym zanucić na powitanie. Z tym rozdziałem było ciężko, naprawdę. Mam nadzieję, że nie zepsułam tego zupełnie... Coś się dzieje, ale co nie wiem chyba nawet ja. Chciałabym tylko napisać, że ostatnio łamię swoje zasady, ponieważ w normalnych okolicznościach ona nigdy nie miałby na imię Joanna. Rozdział numer trzy za tydzień, a jutro zapraszam na zagmatwaną nie bardziej niż ta historię Tomka.

wasza, ret.

20 komentarzy:

  1. Właśnie kocham takie opowiadanie, które czyta się z radością i zdobywa się przy okazji cenne rady. Joanna bardzo dobrze trafiła; idealny mąż, ukochana praca, żyć nie umierać. Tylko teraz z całych sił musi pomóc Wojtkowi i Zosii. Następnym razem nie może wypuścić siatkarza ze swojego gabinetu, Włodarczyk nie może uciekać przed każdym problem i chować głowy w piasek. Kochana życzę weny na rozkojarzonych, bo nie jest łatwe opowiadanie, którego treść da się napisać w kilkanaście minut. Ściskam Cię mocno ;* Czekam z utęsknieniem na Tomka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuńciu, Kordian jest tutaj naprawdę przedstawiony jako wspaniały partner pomimo nawału swojej pracy, jest wyrozumiały i wspiera swoją żonę. No cóż Wojtek mimo wszystko wygrał tutaj rozdział, niesamowicie podoba mi się jego kreacja, jest taka przekonywująca a ty pozwalasz się nam zakraść do tego świata i to poczuć, a niewiele osób to potrafi. Czekam na dalsze otwieranie się Włodarczyka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Wojtkiem było mi trudno, ale cieszę się, że najwidoczniej mi się udało ♥

      Usuń
  3. Wybacz Kochana, że ja chciałam Kordianowi życie zepsuć pierwszym komentarzem! Bo on jest cudowny i chciałabym kiedyś mieć takiego Kordiana u swego boku! <3
    Asia jest tak dobrą duszą, która chciałaby zbawić świat, oby więcej takich ludzi, którzy z sercem na dłoni podchodzą do innych, tego nam naprawdę w dzisiejszych czasach brakuje...
    I Wojtek, jak bardzo jego serce musi być złamane?
    Zosi też współczuje starty... Ten moment ze zdjęciem sprawił, że prawie się popłakałam...

    Ale wierzę, że ułożysz im życie pomyślnie <3

    I jeszcze raz pochwalę pomysł na to opowiadanie, ta perspektywa jest przecudowna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogłaś, a właściwie miałaś tak to odebrać :P

      Usuń
  4. O rany!!!!!!!! Wiesz co Ci powiem moja droga Ret? Jestem bardzo, ale to bardzo zakochana w tym opowiadaniu. To jest doskonałe! Nie mam pojęcia jak ty to robisz, ale jak czytam, to co tworzysz to chce jeszcze i jeszcze. Robisz cuda! Ostatnio, jeśli chodzi o opowiadania miałam ogromną blokadę twórczą, wystarczyło przeczytać Twojego Wojtka, by znowu pojawiło się we mnie "to coś", co sprawia, że pisze mi się dobrze. Jesteś mistrzynią!
    Ale przejdźmy do rzeczy! Czytając ten rozdział, a dokładnie część w której piszesz o Zosi, po prostu się rozpłakałam, ponieważ bardzo mnie poruszyła jej historia, odłożyłam na moment telefon, żeby się ogarnąć. Ale część Wojtka całkiem mi mózg rozwaliła... A najbardziej mi się podobała gra w skojarzenia. <3 Ważne, że się otworzył, chociaż jestem ciekawa co się zdarzyło w Finlandii ?

    Pozostaje mi tylko czekać! :)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę ♥

      Usuń
    2. Nie działa mi zakładka ze spamem, więc informuje tutaj. ;)
      Zapraszam na Lilkę i Kamila. ;)

      http://niewyleczona-milosc.blogspot.com/2017/02/poswiecenie-dwunaste.html
      POZDRAWIAM !!!
      Paulka

      Usuń
    3. Kiedy tutaj coś będzie ????????? Tęsknie za Twoim WW :(

      Usuń
  5. jakby co to pamiętaj, że ja żyję!
    czytam i jestem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popłakałam się przez Ciebie, Win

      Usuń
    2. Chcę się ku*wa dowiedzieć, dlaczego ten tydzień na dodanie trwa bagatela dwa miesiące?!
      I TAK MÓWI TO TA, KTÓRA OD ROKU NIC NIE NAPISAŁA.
      żyję
      ledwo
      kiedyś wrócę
      oczekuj mnie

      Usuń
    3. Jeszcze tylko miesiąc, wytrzymaj. Wrócę

      Usuń
    4. Cóż ja sobie poczekam, a Ty możesz wejść na gryzących się i zobaczyć nowość. ot co. ps. nie, nie wróciłam. ale "wytłumaczyłam się"

      Usuń
  6. Jejku, jestem pod wrażeniem postępu,który obserwuję w Twoim pisaniu. I w ogóle gratuluję wybrania i w ogóle znalezienia tak fajnego i niespotykanego tematu.
    I jeszcze jedna rzecz: nic nie zepsułaś . Wszystko jest fantastycznie.

    Zapraszam na nowość na http://wybieram-nas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię tak, ale muszę.

    26.03, godzina 23.00 - wszystko kiedyś się zaczęło, teraz tak na prawdę ma swój początek. To co oczywiste, nie jest widoczne dla oczu. Ich pięciu, je dwie. Liczę na Twoją obecność. Kim jestem? Znasz mnie od dawna, wszystko ujawni czas.
    - Mece

    szescmetrow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej nie. ALe dlaczego to się tak urywa? Tak się nie robi ludziom.

    OdpowiedzUsuń